DrawieńskiPark Narodowy
Sobota, 31 lipca 2010
· Komentarze(2)
Grubsza wycieczka obejmująca 3 województwa: Wielkopolskie, Zachodniopomorskie i Lubuskie. A gwoździem programu przejazd przez Drawieński Park Narodowy. Start w Starych Bielicach - Drawno - Gorzów wlkp.
Taka była zapowiedź na sobotnią całodniową wycieczkę, która notabene się rewelacyjnie udała :)
Wystartowaliśmy ostro z buta ze stacji kolejowej w St. Bielicach w składzie cztero-osobowym ja,Brat, Marcin i Łukasz (nieco wczorajszy po woodstocku i dwóch godzinach snu). I tak sobie jechaliśmy wypatrując czerwonego szlaku. Lasy, pagóry i niestety dużo piachu, ale dość sprawnie parliśmy do przodu.
W starym Osiecznie Lukasz chce już do domu, po namowie jedźie dalej stercząc z tyłu. Dojeżdżamy do Głuska i oglądamy elektrownie wodną na Drawie, no i Łukasz postanawia wracać.
Ciśniemy po lasach po asfaltach tylko kurzy się za nami:) malowniczo jak cholera, miejscami widokowe zbocza na Drawę (jak na moje to nawet z 20 metrów te zbocza mogły mieć). I fajnie tak się jeździe gdzieniegdzie zwalone drzewo do przeskoczenia, drewniany mostek do przejechania i pogoda dopisuje i pełno spływowiczów.
Dwóch dzików.
I w takich pięknych okolicznościach docieramy do Drawna, skąd czeka nas powrót do Gorzowa. Jemy obiadek w obozie PTTK, grochówę no i schaboszczaki co niektóry.
Zaliczamy także browarka i orzeźwiającą kąpiel w jeziorze co stawia nas na nogi i kierujemy się w stronę Gorzowa.
Wiocha za wiochą a Afro z Marcin cisną jak dwa dziki oscylując w okolicach 30 km/h, trzymam się tylko na kole za nimi. Mimo iż jechałem z tylu osłonięty od wiatru to zajechali mnie nieźle. Dłuższy odpoczynek w Dankowie nie pomaga, jak i spora ilość czekolady, dwa batony i banan.
Zmrok powoli zapada, mamy jakieś 30 km do domu. W plecaku na czarną godzinę czeka czołówka. Do Lip jedziemy asfaltem, tam odpoczywamy nad jeziorem na pomoście przyjmując kolejną porcję czekolady a następnie walimy w las. Robi się ciemno jak w dupie i tak docieramy do Wojcieszyc skąd rzut beretem i jesteśmy w Gorzowie.
Docieram do domu, padam na ryło i śpię jak zabity,ale zadowolony.
Mapka trasy
Zdjęcia
Taka była zapowiedź na sobotnią całodniową wycieczkę, która notabene się rewelacyjnie udała :)
Wystartowaliśmy ostro z buta ze stacji kolejowej w St. Bielicach w składzie cztero-osobowym ja,Brat, Marcin i Łukasz (nieco wczorajszy po woodstocku i dwóch godzinach snu). I tak sobie jechaliśmy wypatrując czerwonego szlaku. Lasy, pagóry i niestety dużo piachu, ale dość sprawnie parliśmy do przodu.
W starym Osiecznie Lukasz chce już do domu, po namowie jedźie dalej stercząc z tyłu. Dojeżdżamy do Głuska i oglądamy elektrownie wodną na Drawie, no i Łukasz postanawia wracać.
Ciśniemy po lasach po asfaltach tylko kurzy się za nami:) malowniczo jak cholera, miejscami widokowe zbocza na Drawę (jak na moje to nawet z 20 metrów te zbocza mogły mieć). I fajnie tak się jeździe gdzieniegdzie zwalone drzewo do przeskoczenia, drewniany mostek do przejechania i pogoda dopisuje i pełno spływowiczów.
Dwóch dzików.
I w takich pięknych okolicznościach docieramy do Drawna, skąd czeka nas powrót do Gorzowa. Jemy obiadek w obozie PTTK, grochówę no i schaboszczaki co niektóry.
Zaliczamy także browarka i orzeźwiającą kąpiel w jeziorze co stawia nas na nogi i kierujemy się w stronę Gorzowa.
Wiocha za wiochą a Afro z Marcin cisną jak dwa dziki oscylując w okolicach 30 km/h, trzymam się tylko na kole za nimi. Mimo iż jechałem z tylu osłonięty od wiatru to zajechali mnie nieźle. Dłuższy odpoczynek w Dankowie nie pomaga, jak i spora ilość czekolady, dwa batony i banan.
Zmrok powoli zapada, mamy jakieś 30 km do domu. W plecaku na czarną godzinę czeka czołówka. Do Lip jedziemy asfaltem, tam odpoczywamy nad jeziorem na pomoście przyjmując kolejną porcję czekolady a następnie walimy w las. Robi się ciemno jak w dupie i tak docieramy do Wojcieszyc skąd rzut beretem i jesteśmy w Gorzowie.
Docieram do domu, padam na ryło i śpię jak zabity,ale zadowolony.
Mapka trasy
Zdjęcia