DPN cz.2
Niedziela, 22 sierpnia 2010
· Komentarze(0)
Drugi piękny dzień budzi nas wschodzącym słońcem nad parująca taflą jeziora. Piękna sprawa! Po przebudzeniu od razu chwyciłem aparat do łapy by uchwycić ten magiczny klimat. Siwy już była w akcji.
Po chwili patrzę, że Siwy już moczy dupę to też go złapałem w kadr. Prawie jak w gorących źródłach.
Nie mogło też mnie zabraknąć w wodzie, długo pływałem i cieszyłem oko widokami. Później pakowanko i długa walka z wymianą linki od przerzutki. Pancerze były tak pozapychane że trzeba było rozciąć aby linkę przepchnąć. Na koniec i tak się okazało że linka za krótka i trzymała się na 3 mm.
Nie wróżył dobrze ten poranek bo z linką problemy, afro utopił wodoodporny aparat, mi jeszcze padły baterie w aparacie. A na koniec Siwy władował się nogą po kolano do jeziora.
Poprawia nastroje obfite śniadanko w stadninie koni w Nowej Studnicy, po którym powoli ruszyliśmy w stronę jeziora Marta. I tak sobie jechaliśmy leśnymi duktami, wąchając zapach lasu. Zajechaliśmy do Miejscowości Martew zalać bidony, bo tego dnia ostro słońce grzało a pić się chciało. Następnie odpoczęliśmy podziwiając zza drzew mieniącą się w słońcu czystą wodę jeziora przed ostrym etapem przez Wzgórza Śmiałkowe. Teren rewelacja!
Z każdym obrotem korby byliśmy coraz bliżej Głuska. Po drodze nie mogło zabraknąć wizyty na Pustelni oraz Węgorni mojego ulubionego miejsca, tam też uzupełniłem kalorie kanapkami z zeszłego dnia.
Głusko -> Stare Osieczno tam też nasze drogi się rozdzieliły Siwy pojechał jak się później okazało do Bierzwnika na pociąg, a my z Afro pocisnęliśmy ostro z buta do Krzyża.
Po chwili patrzę, że Siwy już moczy dupę to też go złapałem w kadr. Prawie jak w gorących źródłach.
Nie mogło też mnie zabraknąć w wodzie, długo pływałem i cieszyłem oko widokami. Później pakowanko i długa walka z wymianą linki od przerzutki. Pancerze były tak pozapychane że trzeba było rozciąć aby linkę przepchnąć. Na koniec i tak się okazało że linka za krótka i trzymała się na 3 mm.
Nie wróżył dobrze ten poranek bo z linką problemy, afro utopił wodoodporny aparat, mi jeszcze padły baterie w aparacie. A na koniec Siwy władował się nogą po kolano do jeziora.
Poprawia nastroje obfite śniadanko w stadninie koni w Nowej Studnicy, po którym powoli ruszyliśmy w stronę jeziora Marta. I tak sobie jechaliśmy leśnymi duktami, wąchając zapach lasu. Zajechaliśmy do Miejscowości Martew zalać bidony, bo tego dnia ostro słońce grzało a pić się chciało. Następnie odpoczęliśmy podziwiając zza drzew mieniącą się w słońcu czystą wodę jeziora przed ostrym etapem przez Wzgórza Śmiałkowe. Teren rewelacja!
Z każdym obrotem korby byliśmy coraz bliżej Głuska. Po drodze nie mogło zabraknąć wizyty na Pustelni oraz Węgorni mojego ulubionego miejsca, tam też uzupełniłem kalorie kanapkami z zeszłego dnia.
Głusko -> Stare Osieczno tam też nasze drogi się rozdzieliły Siwy pojechał jak się później okazało do Bierzwnika na pociąg, a my z Afro pocisnęliśmy ostro z buta do Krzyża.