Obiecałem kiedyś Madzi że ją zabiorę do Zakrzewskich lasów i nad jezioro w Lusowie, no i pojechaliśmy!:) Pogoda w ten ostatni weekend lata była cudowna.
I jak widać nie tylko my z niej skorzystaliśmy, masowy spływ kajakowy wartą:
A na placu wolności zorganizowany zlot rowerzystów i wielkie liczenie (w sumie to nie wiem ilu było) pierwszych 300 rowerzystów dostawało jakieś gadżety rowerowe. My z Madzią się już nie załapaliśmy i nie tracąc czasu pojechaliśmy dalej w stronę lasku marcelińskiego.
A nad imprezą czuwał nadzór ruchu:
Lasek MArceliński - później asfaltami - Skórzewo - Dąbrówka - Zakrzewo,tu wjeżdżamy do lasu, Madzi pokazuję pomnik upamiętniający mordy studentów za czasów okupacji niemców - Sierosław - i docieramy do Lusowa nad jezioro
tutaj urządzamy sobie ognicho i smażymy kiełbachy:
Objeżdżamy jezioro...
... i dajemy na Kiekrz przez Sady i Rogielówko. Wjeżdżamy na rowerową ścieżkę wzdłuż jeziora w Strzeszynku pełnej rowerzystów, przez Rusałkę i jesteśmy w Poznaniu na kasztanowej alejce :)
Do pracy i z powrotem. Co zauważyłem to to że już lata nie będzie, powrót po 24 godzinie sprawił że pod kask musiałem założyć czapkę,jeszcze tak chłodno nie było. A po weekendowym serwisie piasty, luzy na tylnym kole zostały zniwelowane :)
Do pracy standardowo , ale z powrotem znów sobie urozmaiciliśmy z Mackiem powrót zahaczając o Luboń i było fajnie :) nocne wojaże! Maciek wyczaił dobre reggae yeahh :D