W drodze do pracy zczaiłem się że łańcuch mi się zrywa przez wypadający sworzeń z ogniwka. Jakoś pociągnąłem te około 25 km z usterką, bez większego szarżowania.
Moje dojazdy do pracy na rowerze powoli dobiegają końca w raz z końcem pogody. Obawy przed targnięciem się na jeżdżenie nawet zimą to brak jakiegoś suchego miejsca na parkowanie(bo rower muszę trzymać na zewnątrz), a jak każdy szanujący swój rower bajker nie zostawię go na takie warunki atmosferyczne jakie sprawia nam nasza jesień:) Do - windface. Powrót - deszcz.
Napędzik czyściutki chodzi jak żyleta, tylko żałuje że w porę nie zmieniłem łańcucha, bo do tego napędu na nowy łańcuch już za późno. Próbna jazda na nieużywanym łańcuchu to przeskakiwanie na trzech najmniejszych koronkach na kasecie. Stary łańcuch od nowości kręcił się około 4000 km i wyciągnął się około 4 mm i jeszcze się pokręci...
Powrót z pracy o 1 w nocy,temperatura poniżej 10 stopni
Licznik całkiem ześwirował. Albo gdzieś jest przerwany kabelek, albo coś z licznikiem bo w czasie jazdy potrafi w ciągu 10 sekund dwa razy się wyłączyć i włączyć. W ogóle po ostatnim deszczu obudowa się rozkleiła i też guzik jeden opadł, więc dzienne staty kasuję za pomocą spinacza. SIGMA 906-SZIT