A tak sobie pojechałem po uczelni naokoło jeziora Strzeszyńskiego, jakoś leniwie. Chyba więcej przesiadywałem na ławkach , pomostach i trawnikach niż na siodełku...
Hetmańska - Luboń - Wiry - przz las Wirski - Muzeum WPNu - jezioro Góreckie - jezioro Skrzynka - jezioro Kociołek - Osowa Góra - Mosina - asfaltem-Puszczykowo - Poznań - myjka - Hetmańska
sezon na kukurydzę już się skończył ;)
Taras widokowy na tyłach muzeum WPN - na jezioro Góreckie
Stacja pkp, o dziwo na mapie z 2006 roku wygląda na funkcjonującą
objazdówka jeziora Góreckiego, super ścieżka!
Od Kociołka padał deszcze. Plany były wracać nadwarciańskiem rezerwatem, ale gdy w Mosinie wjechaliśmy na ścieżkę w lesie to po pięciu minutach miałem wszędzie błoto. Przemoczony od pasa w dół, górę chroniła nieprzemakalna salewka,całe szczęście że ją wziąłem. Palce tak miałem zmarznięte, że nie miałem siły trzymać karszera na myjce. A miało być tak pięknie...
Po mieście...udało mi się sprzedać telefon za 100 zł. mimo, że jego cena była warta ceny głośniczka. Trafił się dobry klient :) I jeszcze śmignąłem sobie wokoło jeziora Strzeszyńskiego.
W poszukiwaniu godnego klienta mojego banana, który nosi nazwę Sony Ericsson 770i i do roboty, tam sobie naprostowałem tą klamkę..nie wygląda tak źle i palce też się tam jakoś układają.