Dzień zachęcał, czasu miałem więc szybki przeglądzik, smarowanko (co prawda kujawskim z pierwszego tłoczenia) i po 15 z Madzią siedzimy na rowerkach i kierujemy się bez większegopomysłu w ... nieznane. Nie tak miały wyglądać pierwsze kilometry Madzi w tym roku, było błądzenie, zimno i powrót po zmroku a sama M została pozbawiona energii życiowej.
Zainaugurowałem nowym rok na rowerze przejazdem do biedronki po zakupy. Tak fajnie się jechało po nieubitym śniegu trzeszczącym pod oponami, że postanowiłem uderzyć do pracy na rowerze. I tak zrobiłem, po drodze zwerbowałem jeszcze Maćka, który narzucał solidne tempo. Muszę przyznać że ciężko się jechało po dłuższej przerwie,do tego w warunkach zimowych przy zapadającym zmroku, ale i tak było Fajnie pośmigać na rowerku :) W styczniu to mogę jedynie liczyć na dojazdy do pracy i wypady na zakupy patrząc na kalendarz i terminy egzaminów i zaliczeń na uczelni, a tak by się chciało po lesie pojeździć. Pogoda piękna.
Standardowa przeprawa przez most Bolesława Chrobrego i widok na zapuszczoną dzielnicę Chwaliszewa
Na uczelni mam taki wycisk, że z rowerem na jakiś czas dam sobie spokój. Po za tym muszę co nieco przy nim zrobić bo już nie ma tej samej przyjemności z jazdy...
A dziś wyskoczyłem sobie po tortille w przerwie nauki do egzaminu..